Temat bankructwa Grecji przewija się przez rynek już od kilku lat, a w 2011 roku możliwość takiego scenariusza niemal doprowadziła do rozpadu strefy euro.
W efekcie domina Grecja miała pociągnąć za sobą Portugalię, Irlandię, Hiszpanię czy Włochy. Zdecydowane działania Europejskiego Banku Centralnego przywróciły wiarę inwestorów w jedność unii monetarnej i dały zagrożonym krajom czas na reformy. Z jakim skutkiem? To już temat na oddzielny artykuł.
Grecja ponownie budzi niepokój wśród inwestorów. Rządowe kasy w Atenach świecą pustkami, a minister finansów szuka coraz bardziej wymyślnych sposobów, aby Grecja miała środki na bieżące wydatki. Bez międzynarodowej pomocy Ateny zbankrutują w przeciągu miesiąca, dwóch. Rozmowy z pożyczkodawcami trwają wiele miesięcy, tyle że komunikaty obu stron zmieniają się jak w kalejdoskopie. Jeszcze rano możemy usłyszeć, że porozumienia nie będzie, a wieczorem obie strony ponownie siadają do negocjacji. I tak w koło…
Należy sobie odpowiedzieć na pytanie – co się stanie, jeśli Ateny będą niezdolne do spłaty swoich zobowiązań? Obojętne czy to będzie maj tego roku, czy czerwiec 2016.
W krótkim terminie skutki bankructwa dla Grecji będą oczywiście trudne do przyjęcia przez społeczeństwo. Rząd nie będzie miał pieniędzy na spłatę swoich zobowiązań. Konsekwencje będą bolesne także dla sektora bankowego. Wprowadzenie nowej waluty to operacja kosztowna i trudna logistycznie. Jednak w dłuższym terminie wprowadzenie własnej waluty pozwoliłoby Grecji na odzyskanie konkurencyjności. Przez dziesiątki lat kraje południa Europy mogły konkurować na przykład z niemieckim eksportem między innymi relatywnie słabą walutą. Wstąpienie do strefy euro pozbawiło Grecję, Włochy czy Hiszpanię takiej możliwości. Teraz wszystkie te kraje ponoszą wysoką cenę posiadania silnej waluty.
Jeśli chodzi o wpływ potencjalnego bankructwa Grecji na rynek kapitałowy, to wcale nie musi on być bardzo istotny. W krótkim terminie na wartości może stracić europejska waluta, przede wszystkim względem dolara czy jena. Nieco ze swoich wzrostów oddadzą także europejskie indeksy, chociaż zmiany trendu nie należy oczekiwać. Mimo to w dłuższej perspektywie bankructwo Grecji nie powinno doprowadzić do większych zmian kursu wspólnej waluty. Być może pozbycie się tego niewygodnego problemu może oznaczać nawet wzrost wartości euro.
Najlepszym rozwiązaniem dla obu stron byłaby częściowa redukcja greckiego zadłużenia. To sprawi, że Ateny będą miały realną szansę na spłatę swoich zobowiązań. W tej chwili oczekiwanie, że Grecja spłaci zadłużenie na poziomie 180 proc. PKB przy równoczesnym wprowadzeniu reform, które hamują wzrost gospodarczy, jest zwykłą naiwnością. Nawet jeżeli teraz dojdzie do jakiejś formy porozumienia, to politycy kupią jedynie czas na prawdziwe rozwiązanie problemu. Na razie scenariusz umorzenia części długu w ogóle nie jest brany pod uwagę, bo europejscy politycy drżą o swoje poparcie. Z drugiej strony ci sami politycy nie mogą też dopuścić do bankructwa Grecji. Będzie to porażka obu stron. W konsekwencji inwestorzy mogą utracić zaufanie do strefy euro, a w świecie finansów zaufanie często jest dużo bardziej cenne od pieniędzy.
Wniosek jest jeden – musimy nauczyć się żyć ze świadomością ryzyka bankructwa Grecji. Dopóki Grecja faktycznie nie zbankrutuje albo nie zostanie umorzona część jej długu, takie ryzyko będzie zawsze istniało. Inwestorzy wyceniają takie czynniki na bieżąco i patrząc na europejski rynek akcyjny można dojść do wniosku, że z losem Grecji wszyscy się już pogodzili i nie stanowi on większego problemu.
Mateusz Adamkiewicz
Analityk Rynków Finansowych HFT Brokers